Cynamonowy multiświat

21 sierpnia 2019

Jakieś kłopoty w szkole? W domu znowu szlaban? Chłopak zapomniał o randce, a przyjaciółka o spotkaniu? Masz dość tego okropnego świata? Spokojnie, nie denerwuj się! Poczekaj, aż poczujesz zapach cynamonu. W mgnieniu oka przeniesiesz się do równoległej rzeczywistości, wszystkie kłopoty zostawiając za sobą. Takie fajne życie jest udziałem bohaterki powieści Dagmar Bach. Właśnie ukazał się drugi tom serii Cynamon, kłopoty i ja. Podwójnie życie Victorii King.

Zwyczajne życie i cynamon

Kwantowa hipoteza wielu światów jest nieprzerwanym źródłem inspiracji dla pisarzy. Najróżniejszych, nie tylko twórców science-fiction. Najlepszym przykładem popularne powieści dla nastolatek pisane przez Dagmar Bach. Mają one wszystko to, co powinno składać się na tego typu literaturę. Główna bohaterka, 14-letnia Victoria King, jest sympatyczna i pozbawiona jakichś szczególnych walorów, zwyczajna, jak większość potencjalnych czytelniczek. Ma dość ciekawą, miłą rodzinę – mamę, która prowadzi pensjonat i ekscentryczną ciotkę z zacięciem wynalazcy. Ma również nietypowych, rozrywkowych dziadków i oczywiście tatę, który co prawda rozwiódł się z mamą, ale Victorię kocha i bardzo o nią dba. Jest też Pauline, wierna przyjaciółka dziewczynki, z którą fajnie jest wyprawiać się na basen i rozmawiać o chłopcach.

Victoria posiada więc wszystkie atrybuty bohaterki powieści dla trochę starszych dziewczynek. Autorka wyposażyła jej życie w jeden niezwykły element. To właśnie on sprawia, że chce się odwracać z zaciekawieniem kolejne kartki książki. Oto bowiem w życiu dziewczynki zdarzają się momenty, w których czuje ona intensywny zapach cynamonu. I wtedy z miejsca przenosi się do równoległego świata, w swoje alternatywne życie. Jej odpowiedniczką w tym drugim świecie jest niejaka Tori King, która wygląda jak siostra bliźniaczka Victorii. Dziewczynki zamieniają się miejscami niespodziewanie, czasem na kilka minut, ale czasem na kilka godzin. I muszą sobie radzić w światach, które – w przeciwieństwie do nich – trochę mocniej się od siebie różnią. A radzą sobie różnie, co jest źródłem wielu zabawnych perypetii.

Stare kłopoty, nowe niespodzianki

„Cynamon, kłopoty i ja” to druga część tego cyklu, bohaterka jest więc już z grubsza oswojona ze swoją niezwykłą przypadłością. Jest mniej więcej przygotowana na nagłą zmianę dekoracji, co w pierwszej części książki („Cynamon, chłopaki i ja”) mocno dawało się we znaki. Oczywiście były i plusy tej sytuacji. Z pomocą swego drugiego „ja” Vicky udało się zdobyć najfajniejszego chłopaka w szkole, udało jej się także spojrzeć na siebie z zewnątrz i sporo się nauczyć. Dziewczyna co prawda wolałaby odkryć sekret swojej wyjątkowej przypadłości, zrozumieć, dlaczego ją to spotyka. Jest też skłonna w końcu się z tym pogodzić, uznać, że wędrówka między światami to fajne urozmaicenie życia, tyle że… No właśnie, okazuje się, że czekają ją kolejne niespodzianki, które wcale nie będą przyjemne! Wszystko mocno się skomplikuje, a dziewczynka znów będzie musiała sobie radzić z czymś, czego nie rozumie. Jak sobie poradzi? Czego nowego się nauczy? Jakie przygody przeżyje? Warto sprawdzić, bo lektura tej książki to dobra zabawa, nie tylko dla nastolatek.

 

„Zapach Boga” Konrad Krajewski

11 sierpnia 2019

Temat Boga, wiary i religijność jest w ostatnim czasie dość trudny, jednak ich poruszanie jest konieczne. W naszym kraju jest dużo osób deklarujących swoją przynależność do kościoła katolickiego. Nie brakuje obiektów kultu, księży czy seminarium. Ptak katolickim kraju temat Boga nie jest obcy. Próbuję o tym przekonać w swojej książce „Zapach Boga” Konrad Krajewski. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Społeczny Instytut Wydawniczy Znak. Czego można spodziewać się po tej lekturze? Przekonajmy się.

Rola Boga we współczesnym świecie

Autor chce nam opowiedzieć, co wydarzyło się w poprzednią sobotę, kiedy na własne oczy zobaczył jak żyją ludzie bez prądu. Starsi, młodsi, noworodki oraz kobiety w ciąży. Blisko 500 osób pozbawionych podstawowego atrybutu do życia. Nie mających wyjścia. Takich, którzy muszą znaleźć światełko w tunelu i normalnie. Krajewski mówi, że do tej pory swoją krwią dzielił się tylko podczas badań medycznych. Nie był nigdy ani okazjonalnym, ani honorowym dawcą krwi. Sam sobie zadaje pytania, kiedy właściwie cierpią lub poświęcił się dla kościoła. Nigdy. Jak można tak żyć? Czy życie ma wyglądać w ten sposób, że po powrocie do mieszkania, trzeba wziąć gorącą kąpiel, zjeść smaczną kolację, rozsiąść się wygodnie w fotelu i obejrzeć najnowsze wydanie dziennika? Czy to naprawdę ma już tak wyglądać? Krajewski postanowił zawrócić z tej drogi. Wszedł do bloku i poprosił, by wszyscy poszli , bo jego zamiar mógł oznaczać przestępstwo. Nie chciał, aby ktokolwiek ponosił konsekwencje jego decyzji. Po wielu trudnościach udało mu się wyłączyć prąd. w związku z tym zostawił odręcznie zapisaną kartkę, w której informował, że to on jest odpowiedzialny za spowodowanie awarii. Do wojewody napisał sms-a z informacją, że jest gotów ponieść wszystkie ewentualne konsekwencje swojego Postępu. Jednocześnie przyznał, że nie jest pod wpływem żadnych napojów wyskokowych, ani tym bardziej narkotyków. Nie przyjął żadnych z popularnych środków odurzających. Zachowanie jest spowodowane ewangelią. Czy to jest szokujące? Konrad Krajewski zdecydował się na tak radykalny krok, ponieważ uważa, czy ludziom potrzebna pomoc jest dzisiaj, a nie jutro czy pojutrze. Musimy dzielić się tym, co mamy najcenniejsze. Siebie samego nazywa pogotowiem ratunkowym Franciszka. Ci, którzy go znają używają określeń takich jak kardynał ubogich, jałmużnik, Robin Hood papieża czy biskup ulic. Sam Krajewski woli ukryć się w cieniu, ale bardzo wyraźnie pokazuje Czym jest współczesny chrześcijaństwo, ponieważ głęboko czerpie z Ewangelii chrystusowej. Warto podążać tym śladem.

„Tych niewielu. Polscy lotnicy w bitwie o Anglię” Piotr Sikora

1 sierpnia 2019

Udział polskich lotników w II wojnie światowej w obronie Anglii zajmuje wiele miejsca w historii świata. Ich nieoceniony wkład oraz heroiczne zmagania zostały w pamięci osób, pamiętających te czasy, ale również ludzkości, która dowiaduje się o tym okresie z dokumentów, filmów czy przekazów słownych. Heroizm i odwaga to cechy, które z pewnością posiadali. Jednak równie ważne były ich umiejętności, które doprowadziły do tak owocnych wyników. Całą ich postawa zasługuje na wielki hołd i dozgonną wdzięczność. Jak przedstawia tę historię Piotr Sikora w swojej książce Tych niewielu. Polscy lotnicy w bitwie o Anglię”? Przekonajmy się.

Zapisani w historii złotymi zgłoskami

Wielu historyków ma podobne zdanie na temat tego szczególnego okresu w dziejach historii. Gdyby nie bohaterski udział polskich lotników, wojna o Anglię potoczyłaby się zupełnie inaczej. Lotnicy znaleźli się na Wyspach, by walczyć o wolność Anglików, ale również Polaków. Ich nadrzędnym celem była jednak walka przeciwko wrogowi, czyli Niemcom. Przedstawiciele Polskich Sił Powietrznych, posiadający największe zdolności i umiejętności, przybyli do Anglii, by wesprzeć członków Royal Air Force, kiedy Fighter Command  miało przed sobą ogromne zadanie, a jednocześnie niewyobrażalnie trudne wyzwanie- bitwy o Anglię. Spora część polskich lotników włączyła się do Royal Air Force. Część z nich stworzyła również odrębne dywizjony, ale tylko cztery spośród z nich zorganizowały loty bojowe. Były to: dywizjon 300 i 301 oraz myśliwskie 302 i 303. Te dwa ostatnie włączyły się czynnie do walk w połowie sierpnia 1940 roku, kiedy brytyjskie siły chyliły się już ku upadkowi i ich los był już właściwie przesądzony. Siła polskich lotników szybko się rozrastała, a ich zwycięstwa oraz bohaterska walka rozchodziła się wśród zainteresowanych. Stawiali opór lepiej przygotowanym Niemcom. Historycy przekazują, że w bitwie o Anglię wzięło udział aż stu czterdziestu pięciu lotników. Stanowili wówczas największą jak do tej pory armię obcokrajowców zasilających angielskie szeregi RAF. Zasłynęli nie tylko niebywałą wolą walki, która była absolutną cechą narodowa ówcześnie żyjących Polaków. Wykazali się również odwagą, która była szeroko komentowana i doceniana. Wykazali się również profesjonalizmem, a także wspaniałą precyzją, która przyniosła oczekiwane skutki i upragnione zwycięstwo. Gdyby  nie udział polskich lotników, sprawy wyglądałyby zupełnie inaczej. Ich udział był zatem prawdziwym dobrodziejstwem. Nawet sam Winston Churchill pochwalił dokonania lotników, wypowiadając pamiętne słowa o „tych niewielu”. Dzisiaj wszyscy pamiętamy o tych historycznych zdarzeniach z dumą.